niedziela, 7 stycznia 2018

Wyjazd na Maltę? Czemu nie!

Nie jesteśmy normalni. W sumie nigdy nie uważałam, że jesteśmy „standardową parą”. Zdecydowanie w wielu aspektach życia różnimy się od wszystkich znanych nam innych par.
Chęć poznawania świata w naszym przypadku jest sto razy silniejsza niż zdrowy rozsądek. W sumie, jak tylko zobaczymy jakąś ciekawą dla nas ofertę praktycznie go tracimy. Tak też było tym razem.


Nie tak dawno temu przeglądając facebooka zauważyłam ofertę lotów z Ryanair na Maltę. Jak zwykle z ciekawości sprawdziłam z jakiego miasta oraz czy terminy są dla nas dostępne. Okazało się, że tak i tak – czyli przechlapane. W tym właśnie momencie próbowaliśmy namówić naszego współlokatora by wspólnie się tam wybrać. To jedynie trzy dni! Trzy dni wolnego od pracy, świata i męczącej teraźniejszości. Dokładnie trzy dni tego co najbardziej kocham – zwiedzania, ciepła i plaży z cudownymi zachodami słońca. W momencie jak Czesiek się zastanawiał ja już sprawdziłam gdzie jest lotnisko, gdzie i za ile możemy znaleźć ciekawy dla naszej trójki hotel oraz jak się tam dostać. Podałam mu kosztorys całej podróży i poinformowałam, że do tej ceny dojdzie tylko koszt jedzenia – na upartego kupione w Lidlu lub innym osiedlowym sklepie by zaoszczędzić i tak brakujące pieniądze. Nie ważne dla mnie było, że wyjazd jest za dwa tygodnie, i że za cztery tygodnie jadę na urlop do Polski. Nie ważne również było to, że nie mam jeszcze odłożonej kasy na już zaplanowany urlop a co dopiero na ten wyjazd. Ważne było jedynie to, że jest to super oferta i możliwość odpoczynku w jak najszybszym terminie. Jak byśmy sobie poradzili? Naszym cudownym od kilku lat magicznym sposobem – użyciem karty kredytowej. Oh! Jak ja kocham ten wynalazek :D Przyznam się szczerze, że nie robi mi różnicy czy spłacam kartę czy odkładam na podróż. W sumie to jednak robi. Główną różnicą jest to, że gdy spłacam kartę wyjazd już się przeważnie odbył a gdybym miała zbierać to musiałabym czekać. A tego drugiego bardzo nie lubię.
Nie cierpię planować czegoś w dalekiej przyszłości. „Daleka przyszłość” potrafi dla mnie oznaczać mniej niż pół roku a co dopiero mówiąc o planach na kilka lat w przód. Lubię żyć tu i teraz. Korzystać z tego co przynosi nam dzień, z możliwości które same pukają do naszych drzwi.
I co w końcu z tym wyjazdem? Żeby było śmiesznie – nic. Zanim Czesiek się zdecydował ostatecznie okazało się, że loty ranne już wyprzedane a wieczorne niezbyt mi już odpowiadały. Wolałabym być pełne dwa dni na miejscu niż jeden. Na Maltę pojedziemy więc następnym razem a teraz zostało nam odliczanie do Polski i siedzenie w zimnie.

para w parku zimą, różowe włosy

Także nauczka na przyszłość: jeśli czegoś pragniecie to się nie zastanawiajcie. Świat nie bez powodu podsuwa Wam cudowne możliwości. Łapcie więc byka za rogi, KUPUJCIE BILET I W DROGĘ! :)


Więcej o podobnej tematyce znajdziecie poniżej:

Brak komentarzy: